Karakorum

Do miasteczka Karakorum (zwanego też Charchorin) dotarliśmy dzień po przerwie związanej z przeczekaniem ulewnych deszczy. Właśnie ten jeden dzień wystarczył by wyszło słońce, a niebo przybrało wyrazisty niebieski odcień. Samo miasteczko nie wyróżnia się niczym niezwykłym. Troszkę ponad 8 tysięcy osób, mały bazarek, kilkanaście sklepów i to wszystko. Jednak jest tam jedno miejsce, które chętnie odwiedzają turyści.

Celem podróżnych jest bowiem klasztor lamajski Erdenedzuu Chijd. Założony w XVI wieku do dzisiaj wyróżnia się na tle mongolskich stepów. Charakterystyczny otaczający klasztor prostokątny mur i kilka świątyń w środku są obecnie odwiedzane przez tłumy (jak na mongolskie realia) turystów. Samo wejście na teren klasztoru jest bezpłatne. Dopiero chęć oglądania świątyń wewnątrz uszczupla lekko nasze portfele. Mi osobiście Karakorum się spodobało. Ale nie ze względu na świątynie, ich wnętrza czy tym bardziej ilość turystów. Podobał mi się za to klimat tam panujący. Klasztor znajduje się poza miastem. A to znaczy że nie ma przy nim zbyt wielu budynków. Wiadomo są stragany z pamiątkami czy knajpki z lokalnym jedzeniem, ale nie ma innych, większych budowli przysłaniających widok świątyń. Dzięki temu ma się częściowo obraz tego jak klasztor ten mógł wyglądać w przeszłości. Dodatkowo przechadzając się wokół muru napotkać można standardowo już krowy czy też inne zwierzęta, a gdzieś w oddali zobaczyć pojedyncze jurty. Wszystko to tworzy pewien klimat, który powoduje iż ciepło wspominam właśnie to miejsce. Niedaleko świątyń znajduje się muzeum z makietą starego miasta Karakorum, czyli dawnej stolicy Mongolii z XIII wieku. Dzisiaj po tym mieście zachowały się zaledwie skromne ruiny.

Natomiast gdy udamy się 50 kilometrów na północ od Karakorum to znajdziemy inne ciekawe miejsce, którym jest Muzeum Khushuu Tsaidam. Zostało on zbudowane w tym miejscu co ciekawe przez Turków, gdyż właśnie tam odnaleziono najstarsze ślady bytności tego narodu. Muzeum to jest dla nich na tyle ważne, iż postanowili oni wybudować asfaltową drogę prowadzącą z Charchorin dokładnie do tego muzeum. W sumie jest to chyba jedna z najlepszych dróg w całej Mongolii. Szkoda tylko, że ta asfaltowa droga kończy się zaraz za terenem muzeum, by przerodzić się w dziurawy jak ser szwajcarski trakt, a później w szutrową kurzawę. Muszę jednak przyznać, że miejsce to robi wrażenie na tle stepów Mongolii. Zresztą zobaczcie sami.

[Lipiec 2015]

 


PODOBAŁ SIĘ TOBIE TEN WPIS?

Jeśli tak, to zarejestruj się aby otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach związanych z naszymi podróżami. Nie ujawnimy nikomu Twojego adresu!

Szymon

Rower, góry i lampiony – to jego świat u boku żony!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.