Koreańska gościnność

Ciężko jest uogólniać i pisać o tym jacy są Koreańczycy. Zapewne każdy odwiedzający ten kraj ma inne odczucie. Nasze subiektywne opinie wyklarowały się po ponad trzech tygodniach pedałowania po tym kraju. W różnych miejscach spaliśmy. Najczęściej pod namiotem, lub u poznanych życzliwych ludzi, o których pisaliśmy we wcześniejszym poście „Dzień dobry Koreo!”. Podczas tych wszystkich noclegów ani razu nas nie wyproszono, czy dano do zrozumienia, że jesteśmy niemile widziani.

My osobiście Koreańczyków odebraliśmy jako osoby skryte i raczej rzadko uśmiechające się. Tylko niektóre nasze uśmiechy były odwzajemniane. Ich twarze przejawiały raczej brak zainteresowania nawet naszymi śmiesznie wyglądającymi i obładowanymi rowerami. Oczywiście zdarzały się wyjątki. Takie osoby podchodziły i przyglądały się rowerom i starały się zagadać. Jednak takich zachowań było zdecydowanie mniej niż w innych krajach azjatyckich przez nas odwiedzonych. Czy to oznacza, że Koreańczycy są obojętni i nie interesują ich turyści odwiedzający ich kraj? W żadnym bądź razie! Gdy tylko w sklepie czegoś potrzebowaliśmy i wypytywaliśmy się o coś, to zawsze byli bardzo pomocni. Nawet jak nie znali języka, to starali się znaleźć kogoś z klientów, kto znałby angielski i prosili o tłumaczenie. Zdarzały się także osoby, które z zaciekawieniem z nami rozmawiały, a ku naszemu zaskoczeniu, jeszcze nas czymś obdarowały. Tak było już pierwszego dnia po wyjeździe z Seulu. Dochodził już wieczór. A my rozsiedliśmy się pod „7 eleven” i korzystaliśmy z złapanego darmowego wi-fi. Nagle podszedł do nas mężczyzna, który widać przyglądał nam się z boku i łamanym angielskim połączonym z gestykulacją zaprosił nas na kolację. My co prawda przed chwilą coś jedliśmy, ale czemu nie. Może spróbujemy czegoś innego i dowiemy się czegoś o Korei. Spędziliśmy z nim i jego kolegą około godziny opowiadając sobie nawzajem o swoich krajach. Na pożegnanie zostaliśmy jeszcze obdarowani siatką ze słodkościami. Jak się później okazało, to nie był jedyny taki przypadek. Tuż przed Busan, czyli prawie na sam koniec naszej podróży po Korei, gdy szukaliśmy miejsca pod namiot na terenie przygotowanym pod budowę, podjechał do nas pewien młody mężczyzna. Już myśleliśmy, że pierwszy raz zostaniemy poproszeni o rozbicie się gdzie indziej, ale nie. Powiedział tylko, że widział nas 15 minut wcześniej, kiedy to przejeżdżaliśmy przez jego małe miasteczko i postanowił nas dogonić i podarować kilka dobroci. O odmowie znowu nie mogło być mowy. Życzył miłego pobytu w Korei dając jednocześnie swoją wizytówkę z numerem telefonu, którego mogliśmy użyć gdybyśmy potrzebowali pomocy. Nie zdążyliśmy jeszcze ochłonąć po tym spotkaniu i w rozbitym już namiocie dyskutowaliśmy jeszcze o wydarzeniach z tego dnia, gdy z zewnątrz usłyszałem nawoływania. Ponieważ w okolicy nie było żadnych zabudowań, musiały one być skierowane do nas. Wyszedłem z namiotu i widzę jak małżeństwo, które kręciło się wcześniej po okolicy w której się rozbijaliśmy i robiło zdjęcia różnym kwiatkom, zbliża się do nas. Pomyślałem, że może chcą się przywitać i spytać skąd jesteśmy. Zdziwienie moje sięgnęło zenitu, gdy pani podarowała siatkę z kolejnymi słodkościami i wodą. Nawet ciężko było jej odmówić, ponieważ angielskiego nie znała kompletnie. Zwykła butelka wody, batoniki i ciastka, a tak wiele znaczą. Zwłaszcza dla zmęczonego turysty w obcym i co tu dużo mówić, zdecydowanie droższym niż Polska kraju.

Dla Koreańczyków nie było też problemem udostępnienie swojej prywatnej sieci Wi-fi. Innym razem gdy pytałem na migi pewną panią w małej wiosce portowej, gdzie mogę kupić butelkę wody, ona po prostu przyniosła mi swoją, taką zimną, z lodówki. A, że skwar nam dokuczał w tamtej chwili, taka butelka była dla nas spełnieniem marzeń. Raz zdarzyło się nawet, że sklepikarz zauważywszy puste butelki przytroczone do mojego wora, zaprowadził mnie na zaplecze sklepu, abym mógł napełnić je jego filtrowaną wodą. Takim sposobem mieliśmy wodę na kolejne półtora dnia.

Kończąc ten nasz subiektywny wywód podkreślę jeszcze raz, że my Koreańczyków odebraliśmy bardzo dobrze. Mimo że zamknięci w sobie, okazali się bardzo pomocni i życzliwi. Oby więcej takich osób na naszej drodze! Poniżej niewielka galeria, bo nie byliśmy w stanie wszystkim osobom robić zdjęcia.


PODOBAŁ SIĘ TOBIE TEN WPIS?

Jeśli tak, to zarejestruj się aby otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach związanych z naszymi podróżami. Nie ujawnimy nikomu Twojego adresu!

Szymon

Rower, góry i lampiony – to jego świat u boku żony!

4 myśli na temat “Koreańska gościnność

  1. cześć! Fajnie się czyta Wasze przygody! Wybieram sie z moją dziewczyną do korei w następnym miesiącu na lekko ponad dwa tygodnie, z plecakami i namiotem:) Bałem sie że spanie w namiocie może byc tam problemem ale wydac że chyba nie ? mógłbys napisać jak szukacie miejsca na namiot? Czy można się rozbijać wszędzie? w parkach narodowych może? Bardzo dziekuje z aodpowiedz:)

    1. Cześć,
      My z szukaniem miejsca pod namiot problemów raczej nie mieliśmy. Ścieżki rowerowe przeważnie oddalone są dróg więc hałasu nie było, a miejsce zawsze się gdzieś znalazło. Problematyczne niekiedy dla nas było wybrzeże, gdzie mimo wielu miejsc na plaży musieliśmy czasami jechać kilometrami, by ominąć posterunki wojskowe i druty kolczaste. Ale muszę przyznać, że byliśmy wybredni. Na upartego można się tam gdzieś rozbić poza płotem wojskowym w lasku lub po prostu spytać ludzi. W miastach są pola namiotowe, albo po prostu parki, gdzie w weekendy gromadzi się naprawdę duża ilość Koreańczyków, którzy również rozbijają swoje namioty. Jest więc okazja podejrzeć jak oni spędzają wolny czas. W Busan przykładowo jest specjalny odcinek plaży, gdzie można się rozłożyć z namiotem. Tyle że tam akurat płatny. My podjechaliśmy na pole kempingowe przy jednym z parków. Tam mieliśmy zapłacić niewielką kwotę, ale okazało się, że nie musieliśmy. W dużych miastach proponujemy pytać w informacjach turystycznych. Pomogą znaleźć kempingi. W małych miejscowościach szukajcie parków lub wyjedźcie na obrzeża. Na wybrzeżu plaża jest Wasza. Trzymamy kciuki za udany pobyt w tym pięknym kraju. Pozdrawiamy gorąco z Ułan-Ude.

      1. Super, dziękujemy za cenne informacje. Widzę, że nie ma się czego obawiać w spaniu na dziko! Mamy także nadzieję doświadczyć podobnej gościnności jak Wy! 3mam mocno kciuki za dalszą wyprawę i życzę powodzenia! Za ułan Ude jest wspaniały Dacan, a po drodze na niego polecam odwiedzić wzgórza, z których jest niesamowity widok! nie pamiętam jak to się nazywa ale jak będziecie potrzebował informacji napisze do znajomych w Ułan Ude! Pozdrawiam!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.