Omylny Internet

Mamy takie czasy, że współcześni turyści do szukania informacji o miejscu, które chcą odwiedzić w większości przeszukują Internet. Nie inaczej też jest w naszym wypadku. Podczas zbierania materiałów o krajach, które chcielibyśmy zobaczyć, wpadł nam w ręce pewien artykuł (możecie go znaleźć tu) w którym opisane zostały najciekawsze trasy rowerowe. Za szczególnie warty uwagi uznano przejazd wzdłuż wietnamskiego wybrzeża z Hanoi do Ho Chi Minh. Jako, że planowaliśmy odwiedzić Wietnam postanowiliśmy, że przejedziemy tę trasę na tyle, na ile wiza nam na to pozwoli. Z braku czasu nie zagłębialiśmy się w opinie nad tą drogą, ufając otrzymanym informacjom.

Pierwsze niepokojące sygnały, że jednak ta trasa nie do końca może być fajna dotarły do nas już w Kambodży. Napotkani rowerzyści narzekali na stan nawierzchni oraz na ruch na tej właśnie trasie. Okazało się także, że tylko w kilku miejscach biegnie ona przy samym brzegu Morza Południowo-Chińskiego. Natomiast w większości oddalona jest od niego od kilkuset metrów do nawet kilku kilometrów, co niestety uniemożliwia podziwianie widoków. Oczywiście jest kilka ciekawych miejsc wartych polecenia. Są tam wijące się serpentyny z widokiem na morze lub odcinki wśród pól ryżowych, które pozwalają poznać życie miejscowych. Niestety samochody i autokary mogą popsuć tę sielankę. My po przejechaniu zaledwie kilku kilometrów wiedzieliśmy już, że ze względów bezpieczeństwa będziemy unikać tej głównej trasy. Zdecydowaliśmy, że niektóre jej odcinki pokonamy autobusem, a gdzie to tylko będzie możliwe odbijemy w mniej uczęszczane drogi. Inną opcją na ominięcie tej trasy jest odbicie w góry. My jednak jeszcze nie mieliśmy tyle pary w nogach, aby się na to zdecydować. Choć jest ona podobno piękna, ale też wymagająca. Przekonaliśmy się o tym na jednym jej małym fragmencie, o którym pisaliśmy we wcześniejszym wpisie.

Zaczęliśmy więc studiować mapę i wybierać fragmenty wietnamskiego wybrzeża, gdzie występują drogi boczne równoległe do głównej. Czasem miały one widok na morze, ale były też takie, które miały zalesioną wydmę uniemożliwiającą podziwianie morskich fal. Przeważnie odcinki te powodowały wydłużenie trasy. Jednak i tak możemy stwierdzić, że nadrabianie kilometrów, aby ominąć ruchliwą 1A warte jest zachodu. Wielu napotkanych turystów (nie tylko tych na rowerach) potwierdzało nasze obawy opowieściami o wypadkach, które mieli z winy pędzących ciężarówek, autobusów czy motorków. Niestety na drogach panuje zasada pierwszeństwa większego. Nie ważne są światła, czy też wyjazd z drogi podporządkowanej. Jesteś mniejszy, wolniejszy… Musisz ustąpić w obawie o swoje bezpieczeństwo.

Zatem nie warto wierzyć we wszystko, co jest napisane w Internecie. Często okazuje się, że osoba pisząca artykuł nie do końca orientuje się w aktualnej sytuacji. Planując wyjazd polecamy zaglądać na blogi osób podróżujących po danym kraju. Znajdziecie tam najbardziej aktualne i przydatne informacje.

Poniżej znajdziecie kilka zdjęć z drogi głównej jak i z odcinków przez nas wybranych, które akurat miały drogi boczne, a więc miej ruchliwe. Planujemy także napisać post z jednego odcinka naszej trasy, który przypadł nam do gustu. Ale o tym później.


PODOBAŁ SIĘ TOBIE TEN WPIS?

Jeśli tak, to zarejestruj się aby otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach związanych z naszymi podróżami. Nie ujawnimy nikomu Twojego adresu!

Szymon

Rower, góry i lampiony – to jego świat u boku żony!

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.