Jesteśmy! Nareszcie! Po wielu miesiącach myślenia o tym miejscu, kombinowania jak tam dotrzeć i tysiącach przejechanych kilometrów, w końcu my i nasze rowery znaleźliśmy się w Tadżykistanie na słynnej M41. Jest to droga, zwana też traktem Pamirskim lub z angielskiego Pamir Highway, która rozpoczyna się w Osh, a kończy w Mazar-i-Sharif w Afganistanie.
Góry
Jeziora Kolsai
Jeziora Kolsai są jedną z największych atrakcji południowego Kazachstanu. Trzy głębokie jeziora położone w górach, tuż przy granicy z Kirgistanem. Można je przyrównać do naszej Doliny Pięciu Stawów Polskich w Tatrach. Majestatyczne góry, natura, cisza raz po raz przerywana przez odgłosy ptaków i szum wody w potoku. Jeziora te znajdują się około 110 kilometrów od Almaty. Niestety jest to odległość mierzona prostą na mapie. W rzeczywistości czeka na turystę 300 kilometrów zróżnicowanej drogi. Raz asfalt, kręte odcinki, droga szutrowa z tumanami kurzu i malownicze wioski po drodze. Jeziora Kolsai leżą u podnóży gór Küngey-Alatau i nazwę swą wzięły od rzeki Kolsay, która przepływa przez nie wszystkie. Pierwsze jezioro położone jest na wysokości 1800 m.n.p.m., drugie 2250 m.n.p.m, a trzecie 2850 m.n.p.m. (więcej…)
Tymczasem na wybrzeżu
Wschodnie wybrzeże Południowej Korei graniczy z Morzem Japońskim (zwanym przez Koreańczyków Wschodnim) i jest zdecydowanie mniej zaludnione aniżeli zachodnia jego część. Nam udało się przepedałować je prawie od góry na dół. Nasza trasa w tamtym rejonie biegła od Sokcho, aż po Busan. Wydawać by się mogło, że po przekroczeniu pasma górskiego pomiędzy zachodnim, a wschodnim wybrzeżem nie będziemy już za bardzo się męczyć. Niestety skaliste wybrzeże udowodniło nam, że byliśmy w błędzie. (więcej…)
Rowerowe Eldorado Azji
Korea Południowa jest miejscem doskonałym dla rowerzystów. Ścieżek rowerowych możemy Koreańczykom z pewnością pozazdrościć. Jest ich tu naprawdę spora ilość. Te, które mieliśmy okazję zobaczyć posiadały oprócz toalet, wiele miejsc w których można odpocząć i popracować nad sprawnością fizyczną. Znajdowały się tam przeróżne urządzenia do ćwiczeń. (więcej…)
Północny Laos kołem się toczy
Przyznam szczerze, że zastanawialiśmy się z Anią, czy nie ominąć północnego Laosu. Powód? Każdy napotkany rowerzysta, który przejechał ten kraj opowiadał o północnych, górzystych terenach, które dały mu w kość. Ostrzegano nas także o wypalanych w marcu trawach, czego efektem są gęste dymy, potrafiące dusić i nie pozwalać rozkoszować się widokami. Ponieważ plan zwiedzania Laosu przypadł właśnie na marzec, był to dla nas problem. Dodatkowo napominano nas, abyśmy uważali na ciężarówki, które nie umilają jazdy rowerzystom, a wręcz są niebezpieczne dla nich. Główne drogi posiadają betonowe, głębokie rowy zamiast pobocza, także ratunek przed tymi kolosami może się skończyć nie mniej tragicznie.
Sabajdi Laosie!
Siedzę właśnie na asfaltowym poboczu. Po drugiej stronie laotańskie kobiety sprzedają warzywa i owoce zatrzymującym się wypasionymi furami Chińczykom. Do granicy z Chinami już tylko 40 kilometrów asfaltową drogą. Ale to wszystko jest jakieś inne, cieszy mniej, nie ekscytuje tak bardzo. Jestem zmęczona, cała brudna od kurzu, który z łatwością przylepia się do zlanego potem ciała, ale mimo to czuję się szczęśliwa. Właśnie zrobiłam coś, co jeszcze nie tak dawno wydawało mi się nierealne. Wiem, że dla niektórych to nic wielkiego, ale dla mnie znaczy sporo.