Po trekkingu wróciliśmy do Ałmaty. Swoją gościnę ponownie zaoferował nam Artem. Problemu nawet nie robił dla niego fakt, że już miał innego gościa, swoją drogą również rowerzystę. Hamish, bo o nim mowa pochodzi z Australii i postanowił dotrzeć na swoim jednośladzie aż do Europy, a może i dalej. Takim oto sposobem w kawalerce u Artema, na kilku metrach kwadratowych spało czterech rowerzystów, bo nie wiem, czy już pisaliśmy o tym, ale nasz host uwielbia rower i sam przejechał już sporo kilometrów po górskim, niełatwym terenie. Balkon okupowały 3 rowery, czwarty na korytarzu. Po kątach rozłożone były sakwy rowerowe. To był nasz ostatni dzień w Ałmaty, więc w pokoju Artema trwało wielkie pakowanie. My po kilku dniach trekkingu, a Hamish po uzupełnieniu zapasów jedzenia. Kolejny dzień to wielka ewakuacja. Jako, że o 8:00 rano Artem musiał wyjść do pracy, my także postanowiliśmy znieść nasze bagaże przed tym czasem. Z Artemem postanowiliśmy być w stałym kontakcie. Jego rodzina mieszkała bowiem 20 kilometrów od Bishkeku, do którego zmierzaliśmy, zatem możliwe było ponowne spotkanie.
Kazachstan
Jeziora Kolsai
Jeziora Kolsai są jedną z największych atrakcji południowego Kazachstanu. Trzy głębokie jeziora położone w górach, tuż przy granicy z Kirgistanem. Można je przyrównać do naszej Doliny Pięciu Stawów Polskich w Tatrach. Majestatyczne góry, natura, cisza raz po raz przerywana przez odgłosy ptaków i szum wody w potoku. Jeziora te znajdują się około 110 kilometrów od Almaty. Niestety jest to odległość mierzona prostą na mapie. W rzeczywistości czeka na turystę 300 kilometrów zróżnicowanej drogi. Raz asfalt, kręte odcinki, droga szutrowa z tumanami kurzu i malownicze wioski po drodze. Jeziora Kolsai leżą u podnóży gór Küngey-Alatau i nazwę swą wzięły od rzeki Kolsay, która przepływa przez nie wszystkie. Pierwsze jezioro położone jest na wysokości 1800 m.n.p.m., drugie 2250 m.n.p.m, a trzecie 2850 m.n.p.m. (więcej…)
Kanion Szaryński
Dochodzi 15:00. Trzy godzinne spóźnienie zwiastowało, że będzie ciekawie. Ale w końcu są! Pakujemy nasze plecaki do prawie pełnego już auta i zaczynamy przygodę, tym razem bez rowerów. Zhan jak zwykle z uśmiechem od ucha do ucha przedstawia nam swojego kolegę. Jeomi, bo o nim mowa, to Szkot, który wcześniej pracował w Astanie i tak poznał Zhana. Obecnie znalazł pracę w Hong-Kongu i postanowił odwiedzić kolegę. Tyle, że zapomniał o tym fakcie wspomnieć szefowi i zastanawia się jaka będzie jego reakcja po powrocie.
Almaty, coraz bliżej gór!
Pożegnaliśmy się z rodziną Yuriyego i udaliśmy się na stację kolejową. Przed nami długa droga, a miejsca, które udało się dostać niestety na górnych łóżkach. Na szczęście wprawę w ładowaniu się do pociągu już mamy, więc i tym razem sprawnie udało nam się ulokować wszystkie nasze graty, ale ja i tak czułam zdenerwowanie, czy aby na pewno wszystko się uda. Jednak spokojny Szymon jak zwykle nad wszystkim czuwał i już po chwili zapakowani siedzieliśmy w pociągu na drugi koniec Kazachstanu. O atrakcjach w pociągu już pisaliśmy przy okazji naszej przeprawy z Kunming do Pekinu chińskim składem, a następnie rosyjską koleją transsyberyjską z Irkucka do Omska. I tym razem było podobnie. Standardowo już trwały długie rozmowy z współtowarzyszami, było domowe jedzenie, które mieszało się z zapachem dopiero co przygotowanych chińskich zupek. Ogólnie rzecz biorąc panowało podróżnicze podniecenie.
Pawłodar – niepozorne miasto
Pawłodar (Pavlodar), to pierwsze większe miasto, które udało nam się odwiedzić w Kazachstanie. Zostało ono założone prawie 300 lat temu przez Rosjan nad rzeką Irtysz. Obecnie mieszka w nim ponad 300 tysięcy mieszkańców, co czyni je największym w północno-wschodnim Kazachstanie. Większość stanowią osoby pochodzenia rosyjskiego. Z tego też względu dominuje język północnego sąsiada. Mnie osobiście zaciekawił fakt, że Pawłodar jest miastem partnerskim naszej Bydgoszczy. Porównywalna wielkość, ponad czterotysięczna Polonia i wspólne interesy czynią te miasta partnerami w wielu dziedzinach.
Kazachstan naszym arbuzowym rajem
Wjeżdżając do Kazachstanu nie mamy zbyt wygórowanych życzeń. Tak naprawę ma to być dla na nas kraj tranzytowy. Posiadamy co prawda miesięczną wizę, jednak ciągnie nas na południe w góry. Zwłaszcza, że jest już koniec sierpnia, a my mamy jeszcze masę kilometrów do zrobienia. Planujemy zatem przejazd pociągiem, by nie tracić czasu. Przedtem jednak decydujemy się na przejazd po północnej części Kazachstanu, tak by chociaż odrobinę poznać ten kraj.