Gdy wcześniej słyszałam o Birmie w mojej głowie przewijały się obrazki świątyń, mnichów w czerwonych strojach i pomalowane na biało twarze. I choć już od kilku dni jesteśmy w Birmie, ciągle do pełności obrazu brakuje mi czegoś. To „coś” mam nadzieję znajdę w Bagan, do którego właśnie wjeżdżamy.