Ta najdłuższa na świecie kolej działa jak magnez na wielu turystów. Nie zrażeni odległościami i długim czasem podróży chcą się nią przejechać choćby raz w życiu. Czy faktycznie warto? Moim zdaniem tak. Najlepiej na własne oczy zobaczyć jak taki pociąg wygląda od środka i przez chwilę poczuć klimat podróży w otwartym wagonie zwanym platskartą. Przejechanie całej trasy wymaga poświęcenia wielu dni. Choć dla niektórych nie stanowi to żadnego problemu.
Ludzie

Gościna po syberyjsku
Syberia od zawsze chodziła mi po głowie. Wiedziałam, że prędzej czy później odwiedzę to miejsce. Traf chciał, że w Japonii, po raz kolejny już z resztą, zmieniliśmy plany i tym sposobem nadarzyła się okazja, aby zrealizować jedno z marzeń.

Gościnność końskim mlekiem płynąca
Mongolska gościnność przeważnie zaczyna się lub kończy miseczką końskiego mleka. Mieliśmy okazję się o tym przekonać osobiście wiele razy. Tak naprawdę wszystko zaczęło się od poszukiwań noclegu. Już wcześniej pisałem, że na stepie nie ma szans, aby się ukryć i rozłożyć namiot bez zwrócenia na siebie uwagi. W związku z tym postanowiliśmy, że tam gdzie to możliwe będziemy starali się pytać o pozwolenie rozbicia namiotu na czyjejś ziemi.

Z wizytą w Nara
Opuszczając Osakę tak naprawdę nie wiedzieliśmy w którym kierunku się udać. O Nara nie wiedzieliśmy za wiele. Może poza faktem, że otoczona jest praktycznie z każdej strony przez pasma górskie. Ograniczony Internet nie ułatwiał poznania jej walorów. W mojej głowie kotłowały się pytania, czy warto wspinać się tylko po to, by zobaczyć to miasteczko. Ostatecznie jednak mój mężuś podjął decyzję za mnie – jedziemy!

Koreańska gościnność
Ciężko jest uogólniać i pisać o tym jacy są Koreańczycy. Zapewne każdy odwiedzający ten kraj ma inne odczucie. Nasze subiektywne opinie wyklarowały się po ponad trzech tygodniach pedałowania po tym kraju. W różnych miejscach spaliśmy. Najczęściej pod namiotem, lub u poznanych życzliwych ludzi, o których pisaliśmy we wcześniejszym poście „Dzień dobry Koreo!”. Podczas tych wszystkich noclegów ani razu nas nie wyproszono, czy dano do zrozumienia, że jesteśmy niemile widziani.

Kambodżański uśmiech
Największym zaskoczeniem po przekroczeniu granicy tajlandzko-kambodżańskiej były dla nas mijane wsie. W Tajlandii działo się to bez większego echa. Dzieciaki zaciekawione czasem wychylały się zza ekranu komórki czy smartfona by spojrzeć na przejeżdżających rowerzystów. W Kambodży jest zupełnie inaczej. (więcej…)