Tykająca bomba w Dolinie Bartang

Naszym celem na kolejne dni będzie Dolina Bartang. Mniej znana niż Korytarz Wachański, ale równie urokliwa, a nawet pokusiłbym się o stwierdzenia, że mająca więcej do zaoferowania i piękniejsza. Jadący przez Tadżykistan, od jednej granicy do drugiej rowerzyści, często pomijają ją na rzecz słynnej M41. My jako, że planowaliśmy powrót do Kirgistanu mogliśmy jechać obiema drogami. Zanim jednak zaczniemy opisywać nasze przygody i wrażenia z tego miejsca, chciałbym najpierw co nieco o nim opowiedzieć.

Samo słowo Bartang oznacza nic innego jak wąskie przejście. Nazwa ta nie bierze się znikąd. W dolinie nie brakuje bowiem ciasnych miejsc w których oprócz rzeki wciśnięta jest jeszcze droga. Ta droga zresztą często jest zalewana lub podmywana przed wodę. Inny razem zaś zasypywana przez lawiny kamieni, osuwające się z niestabilnych, stromych zboczy królujących nad nią gór. Właśnie ze względu na wysoki poziom wody w rzece wiosną i latem uważa się, że najdogodniejszą porą roku na zwiedzenie Doliny Bartang jest jesień. Droga jest wtedy jako tako przejezdna, osuwiska w większości już usunięte, a brody spływających z gór rzek niskie i umożliwiające przejazd samochodów 4×4. Wszystkie te problemy sprawiają, że Dolina Bartang jest najmniej uczęszczanym szlakiem łączącym Chorog z granicą kirgisko-tadżycką. Rozpoczyna się ona w miejscowości Ruszan (Rushan), gdzie rzeka Bartang wpada do większej od niej Pandż. Kierując się w górę doliny dociera się do miejsca skąd Bartang bierze swój początek. Tak naprawdę powstaje ona z połączenia dwóch innych rzek, które łącząc się przyjmują tę właśnie nazwę. Lewy dopływ wzdłuż którego dalej biegnie droga to Ghudara, ciągnie się prawie aż do samego Jeziora Karakul o którym już wcześniej wspominaliśmy. Natomiast prawy dopływ to woda, która spływa z zablokowanej przed ponad stu laty rzeki Murgab. I właśnie w tym miejscu zaczynamy historię, której wynikiem jest tykająca bomba w Dolinie Bartang.

Jeszcze na początku XX wieku rzeka Murgab spokojnie spływała do Bartang. W 1911 roku nastąpiło jednak potężne trzęsienie ziemi, które spowodowało osunięcie się ze zboczy gór 2,2 mld m3 skał. Te 6 mln ton zasypało całkowicie wieś Usoj zabijając wszystkich jej mieszkańców. W wyniku tego osuwiska powstała naturalna, wysoka tama, która uniemożliwiła przepływ wodzie z rzeki Murgab. Z czasem nowo powstały zbiornik zaczął wypełniać się wodą, a jego niewielka część przeciekała i wpadała do rzeki Bartang. Ilość ta jednak nie była tak duża jak dopływ z Murgab, dlatego też poziom wody w zbiorniku cały czas rósł. W ciągu kilku lat woda podniosła się do takiego poziomu, że zalała pozostałe wsie zniszczone przez to samo trzęsienie. Tak też powstało jezioro Sarez, którego nazwa pochodzi od największej z zalanych wsi. Tama zaś przyjęła nazwę Usoj od zasypanej doszczętnie wsi. Zbiornik ten znajduje się na wysokości 3263 m.n.p.m. i osiąga aż 505 metrów głębokości.

Przez dziesiątki lat mieszkańcy nie zdawali sobie sprawy, że ten naturalny zbiornik wodny stanie się w przyszłości przysłowiową tykającą bombą, której obawiać się będą bardziej niż nawet wojny. Napełniający się zbiornik coraz bardziej przesiąkał, a ciśnienie wywierane na usypaną zaporę stawało się coraz większe. O ile naukowcy byli zgodni co do tego, że sama zapora wytrzyma, to przy uwzględnieniu czynników zewnętrznych, takich jak kolejne trzęsienie ziemi lub wybuch bomby podłożonej przez człowieka, podnosili alarm. W chwili obecnej w zbiorniku znajduje się 17 km3 wody. To tyle samo co mieści się w 25 jeziorach o wielkości naszego Śniardwy. Gdyby nastąpiło bardzo mocne trzęsienie ziemi, które spowodowałoby przerwanie całej zapory, woda uwalniając się z tego zbiornika zalałaby wszystkie dorzecza rzek w Tadżykistanie, Uzbekistanie, Afganistanie i Turkmenistanie. Zagrożonych byłoby nawet 6 milionów osób zamieszkujących te tereny. Nic więc dziwnego, że gdy Rosjanie za czasów ZSSR zorientowali się jak poważny jest problem, zbudowali instalację alarmową w przypadku niepokojącego zwiększenia się ilości wód w zbiorniku. W ostatnich latach instalacja ta została udoskonalona o aparaturę mierzącą jeszcze kilka innych czynników. Nie rozwiązuje to jednak do końca problemu samego jeziora, ponieważ instalacja ma charakter tylko ostrzegawczy. Dostęp do jeziora Sarez jest w chwili obecnej strzeżony, a osoby chcące je zobaczyć muszą posiadać specjalne pozwolenia wydawane przez powołany do tego urząd. Zabieg ten ma zapobiec ewentualnemu podłożeniu ładunków wybuchowych. Największym problemem jest jednak niekontrolowane trzęsienie ziemi o dużej mocy. W chwili obecnej na terenie Tadżykistanu w przeciągu roku odczuwalnych jest 300 małych trzęsień ziemi. Statystycznie rzecz biorąc raz na sto lat zdarza się większe, powodujące poważne zniszczenia. Ostatnie takie właśnie spowodowało powstanie tej naturalnej zapory. Kolejne może je częściowo lub całkowicie zniszczyć. Istnieje kilka pomysłów na zmniejszenie poziomu wody w zbiorniku i nawet zarobieniu na tym pieniędzy. Niestety na początku trzeba wyłożyć ogromne fundusze, na co władze Tadżykistanu nie stać. Kraje sąsiednie również są biedne lub w ich interesie nie leży pomoc sąsiadowi.

Czy tykająca bomba zwana też przez miejscowych Uśpionym Smokiem zostanie w końcu rozbrojona? A może dojdzie do najgorszego z możliwych scenariuszy i ładunek ten eksploduje? Tego nie wie nikt. Faktem jest tylko to, że różowo nie jest i nawet gdyby złe przepowiednie ziściły się tylko w kilku procentach, życie straciłaby ogromna ilość osób. Trzeba więc mieć nadzieję, że przywódcy państw z Azji Centralnej dojdą w końcu do jakiegoś porozumienia i zaczną wspólnie działać zanim będzie za późno. Bo przecież ludzkie życie jest najważniejsze!

[Październik 2015]

PODOBAŁ SIĘ TOBIE TEN WPIS?

Jeśli tak, to zarejestruj się aby otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach związanych z naszymi podróżami. Nie ujawnimy nikomu Twojego adresu!

2 myśli na temat “Tykająca bomba w Dolinie Bartang

  1. Witajcie po przerwie, czuwam i życzę zdrówka, zdrówka, widoki i wiadomości są wspaniałą przygodą, którą razem ale obok, przemierzam z WAMI. Pozdrowienia i dobrych ludzi na ścieżkach waszej przygody!!! Ciocia Ala

Leave a Reply