Po opuszczeniu Karakul rozpoczęliśmy powolną jazdę w kierunku najwyższej przełęczy na naszej trasie. Raz asfalt, innym razem szuter i tarka. Czasem prosta po horyzont, która po chwili zamienia się w wijącą serpentynę. Można więc powiedzieć, że mieliśmy prawie całe spektrum rowerowych tras. Po drodze minęło nas kilka pojazdów. Motocykliści, samochody terenowe czy łaziki. Te ostatnie to najbardziej popularne środki transportu w Tadżykistanie. Od czasu do czasu mijał nas jakiś samochód ciężarowy po brzegi wyładowany węglem. I to tak naprawę wszystko co można zobaczyć w przeciągu całego dnia na tej trasie w październiku. (więcej…)
Karakul i słynna Pamir Highway
Jesteśmy! Nareszcie! Po wielu miesiącach myślenia o tym miejscu, kombinowania jak tam dotrzeć i tysiącach przejechanych kilometrów, w końcu my i nasze rowery znaleźliśmy się w Tadżykistanie na słynnej M41. Jest to droga, zwana też traktem Pamirskim lub z angielskiego Pamir Highway, która rozpoczyna się w Osh, a kończy w Mazar-i-Sharif w Afganistanie.
Wyścig z czasem
Do Osz dotarliśmy w dobrych humorach. Jechaliśmy w sumie zgodnie z planem, tak by dojechać do granicy w momencie, gdy zacznie się nasza 30 dniowa wiza do Tadżykistanu. Piękne widoki, mili ludzie po drodze. Nocleg w Osz też już mieliśmy wcześniej umówiony u kirgiskiej rodziny, więc była szansa na poznanie lokalnych zwyczajów. Nic wiec dziwnego, że dobrze nam się jechało, nawet pomimo wiatru w twarz i chłodnej jesiennej aury.
W drodze do Osz
Wyjazd z Biszkeku nie rozpoczął się zbyt pomyślnie dla nas. Rankiem złapaliśmy gumę. Połataliśmy ją jednak sprawnie i mogliśmy jechać dalej. Niestety po godzinie sytuacja się powtórzyła. Tym razem wada fabryczna dętki.
– Jakoś pechowo dzień zaczynamy – mówię do Ani.
Po kolejnych dwóch godzinach zanotowaliśmy trzeci postój. Okazało się, że wcześniej naklejona łatka nie wytrzymała wysokiego ciśnienia w tylnym kole.
– Wrr! -zdenerwowałem się. – Ile można?
Tym razem wymieniłem całą dętkę, a przy okazji zmieniłem oponę, gdyż stara zaczynała pękać z boku. Nie chciałem ryzykować czwartego postoju. Może później uda się wykorzystać tę starą oponę na mniej obładowany przód mojego roweru. Czas pokaże.
Rok własną drogą
Kilka dni temu minął rok odkąd ze łzami w oczach pożegnaliśmy się z naszymi rodzinami. Lotnisko Chopina, jedno międzylądowanie i już byliśmy w Tajlandii. Tak zaczęła się ta nasza przygoda, która trwa nieprzerwanie i nie mamy pojęcia kiedy się skończy.
Wizowe perypetie w Azji Centralnej
Tak to już jest, że sporym ogranicznikiem w podróżach są wizy. A te w Azji Centralnej dorobiły się miana wyjątkowo upierdliwych i skłonnych do bardzo częstych zmian w warunkach ich wyrobienia. Ciekawą stroną, którą możemy polecić jest z pewnością Caravanistan.com, gdzie umieszczane są najświeższe informacje o sytuacjach wizowych w tych państwach. Niestety i w naszym przypadku kwesta wiz pokrzyżowała nam nieco zamierzenia, a może ujmę to inaczej, wykreowała nowy plan. Kirgistan, jako kraj do którego nie potrzebujemy wizy, miał być takim naszym przystankiem i jednocześnie polem bitwy o kolejne wizy. W planach mieliśmy zorganizowanie wiz do Tadżykistanu, Uzbekistanu, Turkmenistanu i aplikowanie o pozwolenie na wjazd do Iranu. Stamtąd zamierzaliśmy przedostać się do Indii jak najtańszym kosztem. Mógł to być prom, samolot lub nawet przejazd lokalnym transportem przez Pakistan.
- Strona 8 z 21
- « Pierwsza
- «
- ...
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- ...
- 20
- ...
- »
- Ostatnia »