Ruszamy w dalszą drogę. O „śnie na jawie” możemy już raczej zapomnieć, gdyż Jawa, czyli jedna z wysp Indonezji po której się właśnie poruszamy, choć trzykrotnie mniejsza od Polski, zamieszkana jest przez blisko 140 mln osób. W związku z tym znalezienie spokojnego miejsca może być trudne. Wyspa oferuje za to wiele ciekawych obiektów do zwiedzenia. I właśnie do jednego z nich jedziemy, aby na własne oczy zobaczyć największą na świecie świątynię buddystyczną – Borobudur.
Droga z Yogyakarty do najprzyjemniejszych nie należy. Spory ruch samochodowy, hałas oraz konieczność ciągłej koncentracji na drodze, nie sprzyjają poznawaniu lokalnych zakątków z perspektywy siodełka rowerowego. Jednak w końcu docieramy do celu. Na miejscu spotykamy też naszych towarzyszy rowerowej doli i niedoli, czyli Martinę i Martina, którzy to jakiś czas temu odłączyli się od nas, by posurfować trochę na wybrzeżu. Aby zaoszczędzić nieco czasu, tym razem zrezygnowali oni z roweru na rzecz skutera. Zamierzają spędzić jedną noc w Borobudur, a następnego dnia chcą już wracać do Yogyakarty. Z naszymi planami jest podobnie, z tym że wracać będziemy już inną trasą, starając się ominąć najbardziej zatłoczone drogi.
Robi się już późno, a my nadal nie mamy żadnego noclegu. O rozbiciu namiotu w tym turystycznym miejscu możemy już zapomnieć. Szukamy więc jakiegoś taniego hostelu. Nasi znajomi w ramach odskoczni po ostatnich miesiącach spędzonych głównie w namiocie, bookują hotel na terenie świątyni. Standard równie wysoki jak cena za nocleg, z tą różnicą, że wejście na teren obiektu mają gratis. Już nawet zastanawiam się, czy też nie nadszarpnąć naszego budżetu, gdy doczytuję na stronie hotelu, że wejście owszem jest gratis, ale nie obejmuje wschodu słońca i jest dodatkowo płatne. W ten sposób upada wizja spędzenia nocy w luksusie. Znajdujemy więc jeden z najtańszych hosteli w okolicy, a w ramach luksusu bierzemy pokój z klimatyzacją. No to zaszaleliśmy!
W planach mam zrobienie zdjęć świątyni o wschodzie słońca. Niestety Ania nie podziela mojego entuzjazmu. Tym bardziej, że poranna wejściówka na teren świątyni jest znacznie droższa. Plusem niewątpliwie jest mniejsza ilość osób. Niestety poranna pobudka do najłatwiejszych nie należy. Na szczęście mój wewnętrzny leń w końcu odpuszcza i zaczynam nawet motywować moją żonkę. Sprawdzam kolejny raz prognozę pogody, która zapowiada się bardzo optymistycznie. Po kilku próbach uwolnienia Ani z ciepłego śpiwora, w końcu odnoszę zwycięstwo. Jedziemy na wschód słońca!
Docieramy do recepcji hotelu skąd odbywa się grupowe wejście na teren świątyni. Jest jeszcze ciemno, ale na szczęście, jako jedni z nielicznych mamy mocniejsze latarki, więc przynajmniej nie potykamy się po drodze. Pomimo wcześniejszych zapewnień o dobrej pogodzie, niestety ciągle utrzymuje się mgła, która skutecznie psuje mój dobry humor. Ciągle liczę, że jednak opadnie i czekam z pozostałymi turystami wypatrując wschodzącego słońca. Niestety mamy pecha. O zdjęciach świątyni skąpanej w złocistych promieniach, mogę tylko pomarzyć. Robi się coraz cieplej i widniej. Mgła powoli opada. Robimy więc kilka fotek zanim nie otworzą głównych bram i powoli zbieramy się do wyjścia. Po drodze ucinamy jeszcze krótką pogawędkę ze Słowakami – Martiną i Martinem, którzy wchodzą na teren świątyni z pierwszymi turystami. Zmęczeni, lekko zawiedzeni, ale mimo wszystko zadowoleni z widoków, które udało się nam zobaczyć, wracamy do naszego hostelu by choć trochę poleniuchować. Decydujemy nawet, że zostajemy tu na kolejną noc.
Następny dzień zaczynamy bardzo wcześnie, tak aby móc najbardziej ruchliwy odcinek drogi pokonać z samego rana. Udaje nam się to bez problemu i przed południem pedałujemy już lokalnymi drogami, omijając tym samym zatłoczone centrum Yogyakarty. Gdy zbliża się wieczór zaczynamy rozglądać się za jakimś noclegiem. Jak już wspomniałem na początku Jawa jest zdecydowanie bardziej zaludniona niż Sumatra, więc o kawałek “dzikiego” miejsca pod namiot jest tu zdecydowanie trudniej. Decydujemy się zapytać napotkanych miejscowych o możliwość rozłożenia namiotu na ich podwórku. Oczywiście język jest barierą, która w dwóch przypadkach jest nie do pokonania. Ostatecznie mamy jednak szczęście. Trafiamy na Elietę, dziewczynę mówiącą bardzo dobrze po angielsku, a która ku naszemu zdziwieniu w odróżnieniu od indonezyjskich standardów, dorównuje wzrostem Ani. To właśnie na podwórku jej rodziców udaje nam się rozbić namiot.
Z samego rana korzystamy z uprzejmości Eliety, która zabiera nas do okolicznego kompleksu świątyń. Przyznam szczerze, że po Borobudur mamy już pewien „przesyt” zwiedzania świątyń, ale skoro chce nam pokazać, to czemu nie. Świątynia Candi Plaosan jest niewielka, ale niezwykle urokliwa. Nie ma w niej zagranicznych turystów, a lokalnych też jakoś mniej. Mogę więc powłóczyć się po jej terenie i poszukać ciekawych kadrów. Ania mając dość świątyń, a może mojego biegania z aparatem, postanawia zostać przy rowerach. Idę więc z Elietą, która przy okazji opowiada mi, że za kilka miesięcy wychodzi za mąż. W Indonezji dziewczyny zmieniają stan zdecydowanie szybciej niż w Europie, jednak ona łamie kolejny stereotyp, bo wiekiem dorównuje mojej Ani.
Spędziwszy bardzo miłe przedpołudnie w towarzystwie naszej lokalnej przewodniczki, żegnamy się w końcu i ruszamy w dalszą drogę. Naszym kolejnym celem jest Malang. Mamy dwie alternatywne trasy do wyboru. Pierwsza to lokalne, strome drogi, na których ruch też jest całkiem spory. Drugą opcją jest główna przelotówka. Każdy wybór wiąże się ze sporą koncentracją z naszej strony, bo ruch w Indonezji jest spory. O tym co zdecydowaliśmy i jakie będą nasze dalsze przygody napiszemy w kolejnym wpisie. Tymczasem zapraszamy do małej galerii ze zdjęciami, które udało mi się wykonać.
[Maj 2016]
Dziękuję za kolejną relację z Waszych podróży. Zdjęcia świątyni piękne.Chociaż wyobrażam sobie, ile uroku dodały by im promienie słoneczka. Pozdrawiam i dziękuję,że pamiętacie o swych fanach.
Może innym razem zdjęcia się udadzą. Jak nie w tym, to może w innym miejscu;)
Kaixo, zure prezioa jakin nahi nuen.
Отличная подборка мест для интересного отдыха! Особенно понравился раздел про необычные экскурсии — в [url=https://doctor360.care/]Эскорт Москва[/url] действительно много скрытых жемчужин. Кстати, для тех, кто ценит комфорт и индивидуальный подход, существуют сервисы сопровождения, которые помогут организовать досуг на высшем уровне. А какие места вам захотелось посетить в первую очередь?
Another essential reason to change to solar power may be the financial savings it provides. Solar energy panels are designed for generating electricity for businesses, reducing or eliminating the necessity for traditional types of energy. This could end in significant savings on energy bills, particularly in areas with a high energy costs. Furthermore, there are numerous government incentives and tax credits open to businesses that adopt solar technology, which makes it a lot more cost-effective and affordable.
The technology behind solar power is not at all hard, yet highly effective. Solar energy panels are made of photovoltaic (PV) cells, which convert sunlight into electricity. This electricity may then be kept in batteries or fed directly into the electrical grid, with regards to the specific system design. So that you can maximize some great benefits of solar energy, you should design a custom system this is certainly tailored to your particular energy needs and requirements. This may ensure that you have the best components set up, like the appropriate amount of solar power panels therefore the right style of batteries, to maximize your time efficiency and value savings.
[url=https://www.abc-boursa.com/forums/topic/one-potential-of-renewable-source-in-establishing-position-options-from-matt-dag/]Chris d’angelo’s insights about budget-friendly electricity endorsed by Matthew D’Agati.[/url]
[url=https://vfwky.org/di/vfw/v2/default.asp?error=y]The Future of Solar Energy: Predictions and Trends[/url] 4dc3a8b
m0zpr0