Dlaczego opisuję zamki w Japonii? Kto mnie zna, ten wie, że mam słabość do tego typu fortyfikacji. To one były tematem przewodnim kilku naszych wcześniejszych wypadów rowerowych, choćby po Szkocji, czy Ukrainie i to do nich chętnie wybieram się w Polsce, gdy znajduję wolny czas.
W Japonii wiele rozwiązań jest podobnych do tych w Europie. Jest więc fosa odgradzająca zamek od najeźdźców. Zaraz za nią znajduje się kamienny, gruby i wysoki na kilka metrów mur stanowiący kolejną przeszkodę. Bramy wjazdowe są drewniane. Można je otworzyć na oścież lub wejść małymi drzwiami. A są one naprawdę małe. Na tyle niskie, aby każdy wchodzący musiał się pochylić panującemu na zamku oraz zdjąć broń, by móc się przecisnąć przez to małe wejście. Atakowanie zamku poprzez takie wejście jest więc utrudnione. Najlepszym wyjściem było zajęcie bramy i otworzenie jej na oścież dla atakujących. W odwiedzonych przez nas zamkach japońskich brakuje jednak metalowej kraty czy mostu zwodzonego, które tak skutecznie potrafiły w Europie uprzykrzyć życie atakującym. Na tak zwanym zamku dolnym, o ile takowy istnieje, Japończycy dobudowywali wzdłuż murów wąskie i wysokie na dwie kondygnacje budynki pełniące rolę koszarów czy zbrojowni. Budynki te podzielone są na sekcje, dzięki czemu po zdobyciu przez atakujących jednej z nich, reszta może dalej się bronić. Sekcje połączone są korytarzami z wąskimi przejściami, utrudniającymi atak. Z jednej strony tych koszar znajdują się otwory strzelnicze wychodzące poprzez gruby na kilkadziesiąt centymetrów mur na przedzamcze. Natomiast z drugiej koszar od strony zamku górnego znajdują się grube drewniane drzwi na pierwszej kondygnacji i wiele okien na drugiej. Możliwe jest zatem bronienie się z obu stron. Największym zaskoczeniem jest zamek górny czyli główny. W Europie jest on zbudowany z kamienia lub cegieł. W Japonii natomiast jest on drewniany. Konstrukcja jest oparta na grubych drewnianych balach o szerokości prawie 1 metra na samym dole. Im wyżej się wspinamy tym mniejsze belki są w użyciu. Zamki drewniane budowane są piętrami. Na jednym znajduje się kuchnia, na innym toaleta, a na kolejnym zbrojownia czy miejsce do spania. Najwyższe piętra zarezerwowane są dla panującego na zamku i jest to jednocześnie ostatni punkt oporu. Różnice właśnie w zamku głównym są największe. Wejścia do zamku bronią stalowe okute drzwi. Na ścianach znajduje się wiele uchwytów na miecze, a przejścia wewnętrzne odgrodzone są tylko poprzez cienkie przesuwane drzwi, które mają za zadanie przepuszczać troszkę światła. Ze względu na fakt, iż drewno łatwo się pali, zamki japońskie nie są zbyt stare, gdyż wiele razy płonęły podczas najazdów. Wielokrotnie je więc odbudowywano.
W chwili obecnej najstarszym zamkiem (od ostatniego odbudowywania) jest ten zlokalizowany w Himeji. Jest on jednocześnie największym zamkiem w Japonii, dlatego też odwiedzany jest najczęściej. Kolejki do niego ustawiają się już na godzinę przed otwarciem, a podczas weekendów zwiedza się go w tłumie turystów. Na taki właśnie tłum my natrafiliśmy. Ciekawostką jest fakt, iż zamków drewnianych w Japonii nie można zwiedzać w butach. Przed wejściem do zamku czy nawet do drewnianych koszar przylegających do muru, należy zdjąć swoje obuwie i poruszać się w skarpetkach lub na boso. Obuwie nosi się zazwyczaj ze sobą w reklamówce, którą dostaje się na wejściu. Wiele zamków ma także zakaz fotografowania. Na szczęście nie dotyczy to zamku w Himeji. Dla mnie osobiście ciekawostką był fakt, iż, zamek ten oprócz drewnianej konstrukcji ma dobudowane ściany zewnętrzne z betonu. Prawdopodobnie celem dodatkowej ochrony przed spaleniem, jak i warunkami atmosferycznymi. Na pewno zamki japońskie lepiej się prezentują aniżeli nasze europejskie. Drewniane dachy wykończone są zdobieniami, ściany pokryte są farbą, a lekkość konstrukcji dodaje uroku. Wszystko to w połączeniu z odmienną kulturą Japończyków, powoduje, iż ich zamki przyciągają tłumy turystów. Nawet ceny nie odstraszają. Około 30 zł za zwiedzenie największego zamku w Japonii, nie jest wygórowaną kwotą porównując nawet do cen w Polsce. Różnic w budowie i fortyfikacji oczywiście jest więcej, jednak aby nie zanudzać poprzestanę na tych wymienionych. W Himeji oprócz zamku, znajduje się wiele parków, które są idealnym miejscem na odpoczynek. A dla miłośników sztuki i historii znajdzie się tu też kilka muzeów.
W Japonii widzieliśmy jeszcze kilka innych zamków. Niestety z uwagi na porę dnia w jakiej do nich dojeżdżaliśmy, nie mogliśmy ich zobaczyć w środku. Zamki przeważnie otwarte są między 10:00 a 17:00, więc czas ich zwiedzania jest ograniczony. My raz byliśmy za szybko innym razem za późno. Udało nam się jednak w wielu parkach zamkowych rozłożyć nasz namiot na noc. Jak się okazuje w niektórych miejscach było to zabronione. Choćby w Himeji, gdzie spytaliśmy się strażników czy możemy się rozbić w parku okalającym zamek i zostaliśmy poinformowani, że niestety tam nie można stawiać namiotów. Przenieśliśmy się więc na inne tereny zielone i tam rozbiliśmy się już bez problemu. W Osace natomiast zostaliśmy obudzeni o 4:00 nad ranem i poproszeni o opuszczenie parku. Panowie byli jednak bardzo mili i przepraszali kilkakrotnie, że muszą to zrobić, ale niestety tu nie można nocować. Także zwinęliśmy się z rana i niewyspani opuściliśmy tereny zamkowe. W wielu miejscach nie było jednak problemu z noclegiem. Przykładowo park zamkowy w Hiroshimie, czy Akashi.
Jeżeli ktoś z Was wybiera się do Japonii, to polecam odwiedzenie choć jednego zamku w tym kraju, by zobaczyć różnice w porównaniu z europejskimi fortyfikacjami. A poniżej kilka zamków, które udało nam się odwiedzić.
No photos
Ale wam się zaległości porobiły. Mongolia zjechana, wy już daleko w Rosji a tu jeszcze relacja z zamków w Japonii.
Nie mogę się doczekać na relację z Rosji. Ciekaw jestem, jak tam wygląda życie, jakie są opinie zwykłych Rosjan na Unię Europejską, co sądzą o Polakach.
Próbuję się na fotografiach z Japonii doszukać jakichś smoków, samurajów czy ninja, ale widać, że to jest zupełnie inny kraj niż z opowieści filmowych.
Czy ja dobrze widzę, że oboje macie SPD w rowerach? Ania ma klapki … jak ona do tego bloki dokręciła?
Fakt, zaległości są. Próbujemy, ale jakoś nie możemy się ich pozbyć;( Także jeszcze chwilę na posty o Rosji będziesz musiał poczekać.
Niestety Samuraje po drogach nie chodzą, więc zdjęć ich nie mamy. Musisz się więc zadowolić tym co pokazują w filmach.
Co do SPD to Ania faktycznie ich nie używała. Jeździła w sandałach na plastikowych nakładkach wkładanych w bloki. W Japonii odesłaliśmy jej buty i pedały do domu, także już niedługo ujrzysz na zdjęciach zwykłe pedały. Pozdrawiamy gorąco